Nie zgadzam się na kopiowanie treści i zdjęć w całości i/lub we fragmentach, jak i na komercyjne używanie całości bądź fragmentów strony.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rower. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rower. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 11 listopada 2021

Paralela


W tym roku wakacje wyglądają dość specyficznie. Nigdy bym nie przypuszczał, że przerzucę się na rower w takim stopniu. Uskuteczniam od jakiegoś czasu krótsze bądź dłuższe wypady w kierunku Pogórza Strzyżowskiego. Rower okazał się być doskonałym sposobem na wykorzystanie kilku godzin, na które mogę sobie pozwolić raz na jakiś czas. Jest szybko, jest sprawnie, nie marnuje czasu na zbędne dojazdy.

Jestem częstym gościem w okolicy Rezerwatu Wielki Las. Główna droga doskonała na wędrówkę, wspaniała na biegówki, okazuje się także świetna na rower. Gdy jadę pomiędzy ścianami lasu i mijam kolejne odbicia dróg, coś mnie chwyta  za duszę. Wielka pokusa, żeby pomyszkować po tych wszystkich drogach. Pokusa jest olbrzymia, ale nie mogę jej ulec. Warunkiem sprawnego pojawienia się w domu jest nie zmienianie pierwotnych planów. Te poboczne wątki przypominają mi jednak mojego syna i poranne zabawy z nim. Gdy Piotruś jeszcze pełzał często widywałem taki obrazek. Na horyzoncie zabawka, która stała się powodem do tego, aby się przemieszczać. Jak to bywa, po drodze także było wiele interesujących obiektów. Często kończyło się porzuceniem pierwotnego celu na rzecz pobocznych ciekawostek.

To zupełnie tak jak w życiu. I to nie tylko w tym codziennym, ale i tym turystycznym. Gdzie są te Ukrainy, Norwegię, i Ameryki. gdzie podziały się te ambitne plany wyjazdów na Alaskę, do Patagonii, na Hardangervidda czy w Sajany. Z biegiem czasu gdzieś przestawały rozpalać umysł, a ja realizowałem się w tym co pod bokiem. Nie umiem dziś powiedzieć czy to dobrze, czy źle. Uderza mnie przede wszystkim to, że mimo upływu lat i dojrzewania często nie jesteśmy daleko od tego gdzie byliśmy jako ledwo pełzające szkraby...

 


Listopad 2021  r.

środa, 7 października 2020

Perspektywa


- Tyle razy tu byłem, a nigdy nie zauważyłem tego...

Dumając nad treścią tego posta jak refren powracały do mnie słowa Mikrona z przeszłości. Wraz z żoną swego czasu bardzo dużo jeździli rowerami po Beskidzie Niskim. We trójkę także sporo po tych terenach wędrowaliśmy. I mimo wszystko było to dla nich nadal ciekawe. To wtedy Mikron z żoną zwrócili mi uwagę na zmianę punktu widzenia wraz ze zmianą środka lokomocji. Temat leżał odłogiem ładnych parę lat.
Właściwie zaczął do mnie wracać gdy za sprawą Pima zacząłem przygodę z nartami. Nie od razu, ale dopiero w momencie naszych wspólnych pozazimowych wypadów. Wtedy zacząłem patrzeć na przemierzane szlaki z perspektywy dostępności ich dla narciarza BC. Na marginesie tego wszystkiego pojawiła się także turystyka rowerowa uprawiana wraz z żoną i córką po peryferiach naszego miasta. Jak inne formy działalności outdoorowej w moim przypadku, tak i ten sposób wędrówki stopniowo zmieniał swoje oblicze. Aż w ostatnim czasie wraz z kolegą z pracy zaliczyliśmy parę dużo bardziej intensywnych wypadów rowerowych. I to one stały się katalizatorem refleksji.
Do tej pory z rodziną turlaliśmy się niespiesznie i głównie nastawiając się na dotarcie w przyjemne miejsce piknikowe. W sierpniu i wrześniu tego roku razem z Mariuszem wybraliśmy się na okalające Rzeszów pogórza. Tamta jazda mimo, że nie jakaś specjalnie ekstremalna odbywała się jednak w dużo większym tempie. Pewno dlatego, że gonił nas czas i konieczność zameldowania się przy obowiązkach domowych. To dla mnie było zupełnie nowe doświadczenie, kojarzące z możliwością wyżycia się. Ale z drugiej strony coś co przychodzi na myśl, gdy wspominam wszystkie te wypady, to gonitwa. Niby podobnie jak dotychczas, a jednak inaczej. Nie chodzi o to, że gorzej ale tak zwyczajnie inaczej. No może pojawiało się przy okazji uczucie braku. Dokładnie, to nie było w tym wszystkim wyciszenia. Gdy jeździłem z moimi paniami czy wędrowałem w różnych składach po górach prócz przyjemności płynącej z doświadczania długotrwałego ruchu wracałem spokojny i z poczuciem równowagi. Tu doświadczenie ograniczało się do stanu wytrzęsienia z siebie napięć poprzez ruch. Myślę, że podobnie czuje się bigiel spuszczony ze smyczy - ego move ergo sum...
Właściwie to na prawdę fajny sposób na oderwanie się od zgiełku miasta i pędu codzienności. Rower daje świetną możliwość na szybkie wyskoczenie gdzieś za miasto i uniezależnia człowieka od komunikacji publicznej. Dwa z tych wypadów zrealizowaliśmy w środku tygodnia. Gdyby nie rowery nie mielibyśmy możliwości na taką przyjemność. Jednoślad świetnie wpisuje się w trend jakim są mikro przygody. Daje możliwość krótkiego wyjazdu za miasto i jednocześnie sprawnego dotarcia na miejsce. Jednak w moim odczuciu kosztem tej sprawności jest dystans w stosunku do mijanych miejsc i to, że poświęca im się mniej uwagi. Mam na myśli to, że szybkie przemieszczanie sprawia, że tworzy się swego rodzaju membrana między nami a światem. Filtruje ona część tego co dokoła, a dostrzec możemy to dopiero gdy wędrujemy na własnych nogach. Znowu nie chodzi mi, że rower jest gorszy niż wędrówka pieszo, ale szybkość jest obarczona ceną, którą płacimy za możliwość korzystania z jej zalet.

październik 2020 r.

sobota, 19 października 2019

Wiatraki, pola i skansen


Od zeszłego roku chciałem zabrać tam dziewczyny. Wiedziałem, że okolica w jakiej znajduje się szlak i ciekawostki po drodze sprawią, że będą zadowolone. Chciałem, pamiętałem i wreszcie się udało. Wreszcie doczekałem się realizacji mojego pomysłu...

niedziela, 19 maja 2019

Szlak się urwał, alpak nie było - czy to przepis na wycieczkową klapę?


Wreszcie jest pogoda! Wreszcie można ruszyć w plener! Wreszcie odkurzymy rowery po zimie! Mamy nawet plan - skromny ale kuszący. Chcemy przejechać niebieskim szlakiem łączącym Rzeszów z Grybowem. Nie, nie całością! Chcielibyśmy dotrzeć do Centrum Zooterapii w Kielnarowej. Ponoć mają tam alpaki i można je swobodnie obserwować...

niedziela, 23 września 2018

Pogórze Strzyżowskie rowerem


Nie było o czym pisać prawie dwa miesiące. Najpierw upalne wakacje nad morzem, które nijak nie korespondowały z tematyką bloga, a później generalny remont podłóg przyczyniły się do takiego stanu. Jednak nie tylko ja, ale i moja Ula zaczęła coraz bardziej odczuwać brak kontaktu z naturą i tęsknić za jakąś formą włóczęgi. Wreszcie skończył się remont, wreszcie mieliśmy dostęp do podstawowego ekwipunku, a pogoda wraz ze światem zaczęły się chylić ku jesieni. Te nastroje świetnie zgrały się ze zwiększoną ilością połączeń kolejowych na trasie Rzeszów-Jasło. Skutkiem czego była kolejna mała wycieczka rowerowa, tym razem po nieco bardziej falujących okolicach...

środa, 18 lipca 2018

Platworma w Niechobrzu z widokiem na Rzeszów


Padłem, przez co sobotni wyjazd na Eliaszówkę z Ulą i Kają poszedł się paść. Przeziębienie okazało się silniejsze niż nasze plany. I nawet nie był to jakiś problem. Po prostu trzeba było swoje wyleżeć w spokoju. Ale wieczorem tej samej soboty już zaczęły mnie swędzieć plecy od tego chorowania. Pomyślałem sobie, żeby niedziele jednak spędzić poza domem. Mojemu dumaniu widać sprzyjały niebiosa. Rano obudziłem się jakiś zdrowszy, silniejszy, a w południe na niebie zrobiła się lampa. No to co? Jedziemy rowerami pod krzyż milenijny?

czwartek, 31 maja 2018

Z Rzeszowa do Łańcuta- Greenvelo


Zachęceni artykułem o podkarpackim fragmencie szlaku Greenvelo postanowiliśmy przejechać niewielki odcinek tej drogi. Chcieliśmy tym samym wyrobić sobie na jego temat własne zdanie. Dlaczego? Opinie na temat tej trasy są tak skrajne, że nie sposób opierać się na nich. Dobrym poligonem doświadczalnym zdawał się być fragment między Rzeszowem a Łańcutem. W pierwszym mieście mieszkamy, zaś drugie znamy i darzymy sentymentem znajdujący się tam park, który jest częścią zabytkowego kompleksu Pałacu Potockich. To doskonałe miejsce do spokojnego odpoczynku zwłaszcza wiosną i jesienią. Tym bardziej, gdy jest to finał aktywnego dnia.

niedziela, 21 stycznia 2018

Sakwy Crosso dry big 60l


Po długiej przerwie wiosną 2017 wróciliśmy do turystyki rowerowej. Rower okazał się być dobrym środkiem transportu umożliwiającym nam penetrowanie okolic Rzeszowa i krótkie wypady na łono natury. Szybko pojawił się pomysł wakacyjnej włóczęgi po B. Niskim. Był tylko jeden mankament. Nie mieliśmy w co się spakować. Zacząłem więc przegląd sieci w poszukiwaniu sakw. Dobre opinie podróżników przekonały mnie do wyrobów firmy Crosso. Jednak ograniczony budżet i konieczność kupna bagażnika oprócz toreb sprawiły, że wysłałem pytanie do producenta o możliwość udzielenia rabatu. W zamian proponowałem zamieszczenie recenzji na blogu. Firma odniosła się do mojego pytania pozytywnie i po jakimś czasie pod mój dach zawitał zestaw produktów Crosso.

wtorek, 1 sierpnia 2017

Puszcza Sandomierska na dwóch kółkach

Wraz z moimi dziewczynami w tym roku co i rusz jedziemy gdzieś na rowerową wycieczkę. Do tej pory były to wypady jednodniowe. Ale w planach mieliśmy wycieczkę dwudniową połączoną z biwakiem w namiocie. W międzyczasie dołączyła się do nas koleżanka ze swoim synem. Za jej sprawą mieliśmy także samochodowe wsparcie zapewnione przez jej męża. Dzięki temu mogliśmy część sprzętu wrzucić do bagażnika i zabrać tylko to, co potrzebne. W sumie to także dzięki ich namowom nasz wyjazd wydłużył się do trzech dni.

wtorek, 27 czerwca 2017

Rodzinne rowerowanie

Ostatnie dwa weekendy spędziliśmy w głogowskim lesie na rowerach. Przymierzaliśmy się do tego bardzo długo. Najpierw nie mogliśmy się doczekać dobrej pogody. Później różne obowiązki ograniczały nam czas w dni wolne od pracy. W końcu nie wiedzieliśmy ile będzie wstanie przejechać w ciągu jednego dnia nasza Kaja. Do tej pory jeździła tylko po mieście i nie miała okazji sprawdzić swojej kondycji na dalszej trasie.