W okolicy Nieznajowej byłem wielokrotnie. Nigdy jednak szlak nie doprowadził mnie pomiędzy wzgórza tworzące tę dolinę. Zawsze pozostawała pominięta, nigdy nieodwiedzona. Była jak czarna plama opasana siatką przeszłych wędrówek. Zawsze było coś "ciekawszego", zawsze coś szybszego, zawsze coś dłuższego do przejścia. Teraz żałuję, że tak późno tu dotarłem.
Ale czy jest się czym zachwycać? Przecież nie ma tu wybitnych gór, ośnieżonych szczytów ani rozległych panoram. Wszystko co jest to wijąca się droga między wzgórzami i mnóstwo wody. Ale czy w wędrówkach górskich zawsze chodzi o te szczyty i panoramy? A może czasem o co innego? Może wystarczy szum wiatru w liściach i wody na kamieniach? Pustka i spokój, powolne kroki to może te rzeczy, których trzeba po tygodniu pełnym gonitwy i trosk? A czy woda wesoło chlupocząca w butach nie może cieszyć beztroską? Jeśli to wszystko gdzieś jest, to w Nieznajowej właśnie. Tu czas płynie inaczej. Gubi się w meandrach strumieni. Tu wzgórza cieszą oczy, gdy spojrzeć na nie z dołu. Tu wiosna smakuje najlepiej i cieszy oczy świeżą zielenią. A do tych którzy znajdą się w dolinie wczesną wiosną historia puszcza ukradkiem oko. Bo wtedy można z łatwością odnaleźć ślady dawnych mieszkańców. Później wysokie i gęste trawy wszystko ukryją i tylko wytrwali mają szansę na sukces.
To było wczoraj, a dziś zostało wspomnienie i tęsknota. Dziś można tylko spoglądnąć w przyszłość. Snuć takie plany aby jak najszybciej powrócić do doliny. A tym chętnym pakującym plecaki doradzić: Nie omijajcie Doliny by nie żałować gdy do niej zawitacie, że trafiliście tam tak późno. i weźcie dobre wysokie buty gdy woda w ich wnętrzu wam przeszkadza... :D
23 kwietnia 2016
zdjęcia M.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz