Nie zgadzam się na kopiowanie treści i zdjęć w całości i/lub we fragmentach, jak i na komercyjne używanie całości bądź fragmentów strony.

niedziela, 24 stycznia 2021

O tempora! O mores!


Zima przyszła i poszła z Rzeszowa. Uderzyła jednak w tak wysokie C, że pozwoliła odrobinę skorzystać ze śnieżnych warunków. Efektem czego były dwa mini wypady na narty i czternastokilometrowa wędrówka popołudniem po skończonej pracy. Zaczęliśmy się też powoli wraz z Mikronem dogadywać na narty w B. Niskim lub Bieszczadach.

Wreszcie gdy ustaliliśmy wypad i miejsce przyszła odwilż. Była ona niemal tak błyskawiczna jak blitzkrieg. Jednak nauczeni doświadczeniem lat ubiegłych nie przejęliśmy się tym. Gdy na nizinach zima wyczyniała różne harce w B. Niskim a tym bardziej w Bieszczadach trzymała się twardo. Dodatkowo w weekend poprzedzający odwilż Mikron był na Magurze Wątkowskiej i zastał tam taką obfitość śniegu, że niemożliwym było wytopienie tych nieprzebranych mas. Dla pewności zdecydowaliśmy się na enklawę zimna w Niskim, a konkretnie ruszyliśmy do Ciechani.

Lekki niepokój towarzyszył nam przez całą drogę do Nowego Żmigrodu. Tu także nie było prawie wcale śladów śniegu. Za miasteczkiem niestety sprawa miała się podobnie. Niepokój wzrastał, ale w zeszłym roku było podobnie. W Ciechani mimo wszystko była zima jak się patrzy. Jednak za Krempną nasze nadzieje na fajną turę zaczęły topnieć jak parę dni wcześniej śnieg w Rzeszowie. W lasach było widać śnieżno-błotny melanż, na polach i łąkach zaś wielkie połacie stojącej wody. To wszystko przypominało jakiś zły sen. Od zwałów białego puchu i  minus dwudziestu stopni do szaro-burych traw i smętnych resztek firnu w lasach w trzy dni? Ręce opadają i nawet nie ma siły, żeby uwiecznić taki stan rzeczy fotografią...


styczeń 2021 r.

niedziela, 10 stycznia 2021

Jak zawsze B. Niski błotnisty i śliski



 Jestem w domu. Niedawno wróciliśmy z Anią z okolic Dukli. Niewielka pętla okazała się dość wymagająca ze względu na warunki. Zwykle dzielimy się z Pimem wrażeniami z odbywanych osobno wypadów i tym razem postępuje podobnie. Piszę krótki mail, który szkicuje przeżycia z kilku ostatnich godzin:

"Gdy wyjeżdżaliśmy z Rzeszowa pogoda była taka jak w Warszawie i tak można ją opisać, jak ty to zrobiłeś. Natomiast, gdy przyjechaliśmy w okolice Lubatowej, to tam niesamowicie wiało. Można powiedzieć, że pogoda była taka, gdy górale piją na umór. Na podejściu na Cergową wiatr..."

niedziela, 3 stycznia 2021

Wielki Las


W Czudcu jestem chwilę przed ósmą. Jest zimno, wilgotno i mgliście. Drogę miejscami pokrywa szron, a miejscami śliska warstwa ściętej wilgoci. Na ulicach jak to w niedziele bladym świtem nie ma prawie nikogo. Gdy przecinam drogę wojewódzką zaczynam piąć się pod górę. Jednocześnie powoli przebija się słońce, które o dziwo nawet lekko grzeje.