Nie zgadzam się na kopiowanie treści i zdjęć w całości i/lub we fragmentach, jak i na komercyjne używanie całości bądź fragmentów strony.

niedziela, 3 stycznia 2021

Wielki Las


W Czudcu jestem chwilę przed ósmą. Jest zimno, wilgotno i mgliście. Drogę miejscami pokrywa szron, a miejscami śliska warstwa ściętej wilgoci. Na ulicach jak to w niedziele bladym świtem nie ma prawie nikogo. Gdy przecinam drogę wojewódzką zaczynam piąć się pod górę. Jednocześnie powoli przebija się słońce, które o dziwo nawet lekko grzeje.

 


Pławić się w tym dobroczynnym ciepełku jest mi dane tylko do momentu wejścia w las. Ale wtedy jestem już rozgrzany marszem na tyle, że cień kniei ze swym chłodem nie robią na mnie wrażenia. Szeroka dobrze utrzymana droga prowadzi mnie nadal w górę. Mijam partie lasu składające się z drzew liściastych by dalej wejść w obszar iglaków i tak na przemian. Mimo, że jest tu rezerwat to także jest prowadzona wycinka. I właśnie na placu zrywkowym robię sobie przerwę śniadaniową. Jest tu też ambona. Nic, tylko rezerwat pełną gębą. Pałaszuję gumowatą bułkę pizzową. Zapijam ją herbatą z termosu myśląc, że dojście tu zajęło mi dobrą godzinę i w większości był to asfalt. Ale tak to jest na pogórzach. Żeby dostać się w ciekawe miejsce często trzeba zmierzyć się z marszem twardymi nawierzchniami. Mam cichą nadzieję na łaskawszy teren przez resztę dnia.

 



Ruszam dalej i po chwili wchodzę w rozświetlony obszar, w którym ponownie czuć ciepło słońca. Mijam kilka tablic informacyjnych i odbicie ścieżki przyrodniczej. gdy wchodzę na grzbiet znajduję miejsce piknikowe. Jest solidna wiata z ławkami i miejsce na ognisko. Od razu myślę sobie, że biwak tu jest wskazany. Zaglądam do środka i utwierdzam się w przekonaniu. A nawet jeśli nie biwak to miejsce kusi spokojem i oddaleniem aby kiedyś w tygodniu wpaść na kawę. A może wiosną zabrać tu dziewczyny i wziąć Piotrka w nosidełku? Pożyjemy zobaczymy...

 





Dalej idę leśnym grzbietem wysoczyzny. Tu także mam do dyspozycji wyraźną szeroką drogę. W większości tonie ona w cieniu, który utrzymuje lekki przymrozek. Dzięki temu warstwa ziemi na trasie nie zamienia się w breję. Wystarczy jednak kawałeczek w słońcu, by doświadczyć tego nieprzyjemnego stanu. Las mimo, że to grudzień wygląda raczej jesiennie. Jest ładnie, ale chciałoby się nacieszyć oczy śniegiem. Kawałek od wiaty mijam się z trzema biegaczami. Nic dziwnego, bo okolica jest wprost stworzona do trenowania. Świetnie nadaje się także na rower lub narty biegowe.

 


Wreszcie kończy się leśna sielanka i wchodzę w przysiółek i na asfalt. Szkoda, było mi przyjemnie wędrować lasem. Smutek jednak nie trwa długo. Moja droga do Rzeszowa ponownie skręca w knieję. Ale przestaje mieć choćby pozór wygody, a po chwili nawet zmarznięte muldy i koleiny znikają w środku nigdzie. Wykorzystuje telefon i zaczynam iść na azymut. Nim dojdę do następnego punktu z wyraźną drogą przychodzi mi plątać się po wądołach i skakać nad strumieniami. Ale nic to, jest ciekawie i zawsze to jakaś przygoda.

 


 Ponownie przechodzę przez przysiółek, by wspiąć się na grzbiet górujący nad nim. Tym razem ścieżka prowadzi trawiastym zboczem i ostatni raz wprowadza mnie w las na szczycie. Po parunastu minutach wychodzę na znaną mi z rowerowych i pieszych wypadów drogę w okolicach Niechobrza. Teraz zacznie się gehenna. Czeka mnie przejście przez pola. Droga w tamtym rejonie lubi być błotnista. A konsystencja błota taka, że migiem oblepia buty i człowiek idzie na gruntowych koturnach. Moje obawy nie są ani o jotę przesadzone. Gdy wychodzę na cywilizowany chodnik w Nosówce każdy z moich butów jest przynajmniej o pół kilograma cięższy. Tupanie i energiczne machanie  nogami przynoszą raczej marne skutki i wiem, że będę musiał poświęcić nieco czasu nad umywalką w domu, żeby pozbyć się skutecznie błotnej maseczki z polnego spa. Ale czy to wygórowana cena za pyszną wędrówkę i poznanie nowej ciekawej okolicy?..


grudzień 2020 r.

2 komentarze:

  1. Chciałbym coś wykroić z namiotem pod pachą w Twoich okolicach, w rachubę wchodzą cieplejsze miesiące. Do Czudca muszę zajrzeć, mam jeszcze "ze dwie" rzeczy, które mnie utkwiły po przejściu S3P. Pogórza mnie zachwycają. Wiatę, którą zapodałeś, trza będzie koniecznie odwiedzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że działam na ciebie tak inspirująco. A tu masz namiary na tę wiatę:
      49°58'18.4"N 21°46'21.8"E
      Wola Zgłobieńska
      https://goo.gl/maps/ZW1Pc7oA6pEiy5t58

      W ogóle to można ją sobie ładnie obejrzeć w street view od wujka Google.

      Usuń