Nie zgadzam się na kopiowanie treści i zdjęć w całości i/lub we fragmentach, jak i na komercyjne używanie całości bądź fragmentów strony.

niedziela, 9 października 2016

Piknik w stylu outdoor


W ostatni weekend tegorocznych wakacji wybraliśmy się do pobliskiej stadniny w Zabajce. Chcieliśmy zakończyć lato miłym dla córki akcentem. Gwoździem programu była przejażdżka konno i oglądanie mini zoo na terenie stadniny. Okazało się, że program zrealizowaliśmy na tyle szybko aby spokojnie móc podjechać nad pobliskie stawy w Lipiu. Miejsce przypadło nam do gustu i postanowiliśmy tam wrócić za tydzień na piknik.
Aby wyjazd był udany w plecaku nie mogło zabraknąć smakołyków, czegoś na obiad i turystycznej garkuchni. Z informacji umieszczonych w okolicy stawów wiedzieliśmy, że są one zarybione. Spreparowaliśmy zatem wędkę z dwóch starych strun gitarowych, kawałka drutu i nakrętki od butelki po wodzie mineralnej zamiast żyłki, haczyka i spławika. Wędzisko chcieliśmy dorobić na miejscu z kija. W plecaku wylądował także tarp i potrzebne do jego rozbicia elementy. Nie był on konieczny, ale dzieciaki uwielbiają wszelkie domki i namioty. Dodatkowo Lipie to dość popularne miejsce i dzięki tarpowi zapewniliśmy sobie nieco prywatności.

Na miejscu spędziliśmy trochę czasu na poszukiwaniu zakątka dla siebie. Gdy już go znaleźliśmy okazało się, że sąsiedzi są państwo z córką w podobnym wieku do naszej. Dzieci jak to dzieci nie potrzebowały jakichś specjalnych pretekstów do zawarcia znajomości i po chwili w najlepsze były zajęte sobą. Ja z żoną rozłożyłem tarp i zaczęliśmy przygotowywać obiad. Uzupełniłem też wędkę o kawałek badyla. Gdy przyszedł czas na posiłek okazało się, że dziewczynki gdzieś zniknęły i nie odpowiadają na nawoływanie. Zrobiło się nieco nerwowo. Rodzice nowej koleżanki Kai szybko zażegnali problem dzwoniąc do swojej córki.


Po chwili rozpoczęliśmy obiad w pełnym składzie. Moje dziewczyny ze smakiem pałaszowały pierogi a ja wcinałem jedną z najlepszych słodyczy jaką jest kiełbasa na gorąco. Posiłek na świeżym powietrzu jest tak wielką przyjemnością, że nie musi być wyszukany aby doskonale smakował.


Później nasze dziecko bez reszty oddało się wędkowaniu w towarzystwie koleżanki.


My natomiast oddaliśmy się słodkiemu lenistwu. Relaks nad spokojną wodą w ciepły dzień, pośród zieleni był wspaniałym dopełnieniem pikniku. Woda niosła głosy ludzi z przeciwnego brzegu a od czasu do czasu wszystko to kontrapunktował plusk skaczących w stawie ryb. Krótko mówiąc sto procent czystej sielanki.


Niestety ani się obejrzeliśmy a już trzeba było się zwijać. Kilka godzin minęło nie wiadomo kiedy. Na całe szczęście na Lipie nie mamy daleko i pewno jeszcze nie raz tam urządzimy sobie piknik. Zwłaszcza, że każde z nas miało wielką frajdę z tak spędzonego popołudnia. Ja z żoną cieszyliśmy się spokojem okolicy, córka z kolei zabawą w wędkowanie, towarzystwem koleżanki i obserwowaniem ryb.


wrzesień 2016

2 komentarze:

  1. Ale świetny piknik! Pod tarpem jest niezła zabawa. Przypomniało mi się, jak z mamą zbudowałyśmy koło domu igloo ze śniegu i jadłyśmy tam parówki z ziemniakami. Dzięki :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cała przyjemność po mojej stronie.
    Żona, gdy przeczytała tego posta, śmiała się ze mnie, że z tego tarpa to ja miałem największą uciechę. :D No i coś w tym było. Córka jak tylko zakolegowała się z sąsiadką przestała zwracać uwagę na tarp i radośnie buszowała po brzegach stawu. Tylko wróciła jeszcze po "wędkę" zmajstrowaną moim przemysłem. Ach ta nieprzewidywalność dzieci...

    OdpowiedzUsuń