Nie zgadzam się na kopiowanie treści i zdjęć w całości i/lub we fragmentach, jak i na komercyjne używanie całości bądź fragmentów strony.

piątek, 29 grudnia 2017

Bacówka Bartne


To miejsce ma wielu fanów. Ale jak to bywa w życiu ilość fanów równoważy podobna ilość przeciwników. Bacówka i jej Gospodarz to duet specyficzny i nie każdemu będzie odpowiadał. Ja czuję się w ich towarzystwie dobrze. Wymyśliłem sobie nawet, że samotnie wędrując odwiedzę schronisko w Bartnem podczas wszystkich pór roku. Jak na razie udało się to wiosną i latem. A, że zima w B. Niskim wyglądała z nizin zachęcająco i w sam raz na wędrówkę, więc ruszyłem do Krempnej. Trasa jaką przeszedłem nie była zbyt oryginalna. Ale jej siłą miał być śnieg na całej połaci. Było biało, ale tak akurat. Pięknie dla oka i niezbyt wymagająco dla ciała.

niedziela, 10 grudnia 2017

Starcie z Lackową


Wejście na Lackową zaliczyłem już dość dawno temu bo w 2011 r. Był to jeden z tych wyjazdów, które w krótkim czasie wiele uczą. Poza tym było to starcie, po którym wróciłem nieco pokiereszowany. Szkoda takiej przygody, aby zatarła się po latach w zawodnej pamięci...

niedziela, 19 listopada 2017

Rab xenon X hoody- wiatrówka, softshell czy belay jacket?


Kilka lat temu w rozmowie z Vickiem, a później w jednym z wpisów na jego blogu zetknąłem się z pomysłem wykorzystania zimą jako warstwy wierzchniej kurtki z cienką syntetyczną ociepliną. I nie chodzi tu o kurtkę postojową, ale o ubiór do użytku w czasie aktywności. Ponownie natrafiłem na tę koncepcję parę lat później we wpisach Kasi Nizinkiewicz na jej blogu. Mimo, że kurtka jakiej używała była już raczej z tych grubszych, to pomysł był ten sam. Kusiło mnie w tym, że taka kurtka zdawała się łączyć zalety wiatrówki i softshella bez membrany. O jakie cechy chodzi? Doskonałą wiatroszczelność gwarantowaną przez dwie warstwy pertexu, brak membrany dający dobre odparowywanie wilgoci i jak w pierwotnym pomyśle na softshell - połączenie warstwy ocieplającej z warstwą chroniącą od wiatru. Gdy rozważałem kupno takiego lekkiego waciaka uważałem, że windshirt jest zbyt ubogi na mroźną zimę. Dodatkowym bonusem miało być łatwiejsze korzystanie z kolejnych warstw. Podstawę miała stanowić bielizna i opisywana kurtka, a w razie potrzeby można zawsze dołożyć jakiś strecz. Wykończenie wewnętrzne kurtki śliską tkaniną powinno w teorii zapobiegać sczepianiu się warstw. Wszystko to było na tyle kuszące, że po przewertowaniu sieci ostatecznie wpadła mi w oko kurtka firmy Rab. Znalazłem także na nią 40 procentową promocję i dokonałem zakupu za ok 400 zł.

niedziela, 12 listopada 2017

Listopadowe dreptanie w Rymanowie- fotorelacja

W pierwszy weekend listopada odwiedziliśmy Rymanów. Dopisała nam piękna, słoneczna pogoda, którą wykorzystaliśmy na spokojne dreptanie po rymanowskich wzgórzach. Aura pokazała nam uroki beskidzkiej jesieni w pełnej krasie. Jako, że o tamtych rejonach już pisałem to tym razem krótka fotorelacja.

niedziela, 29 października 2017

Szukając jesieni

Październik przez ostatnie dwa lata nie zachwyca pogodą. Rozczarowuje tym bardziej, że ten w 2015 r. był przepiękny. Prawie letnia pogoda utrzymywała się bardzo długo. Efektem czego było, że niskie partie Bieszczadów zieleniły się jeszcze w pierwszy październikowy weekend. Z tym większą przyjemnością wracam wspomnieniami do tych dwóch bieszczadzkich dni, w które ruszyliśmy w góry z żoną...

piątek, 27 października 2017

Cierpliwość drzewa

Stoję na tej cholernej skale całe lata. Ani to wygodne ani to łatwe. W dodatku sama jestem tu jak palec. Też nie miałam gdzie wyrosnąć. No ale stało się...
Czasem tylko ogarnia mnie taka nostalgia. Gdybym wyrosła pośród lasu byłoby z kim pogadać. Może nawet łaskawy wiatr pozwoliłby przylgnąć do koleżanek lub jakiegoś strzelistego świerka...
A tak to tylko ci okropni ludzie. Z roku na rok coraz ich więcej. Z początku było ich niewielu. Ten i ów zatrzymał się na szczycie. Popatrzył na mnie z zachwytem i poszedł dalej w swoją stronę. Teraz istne tłumy gnają tu, żeby obejrzeć starą pokrzywioną sosnę kurczowo uczepioną skały. A jakie mają pomysły! Co jeden to głupszy. Rzucają we mnie śmieciami, kamieniami i czym popadnie. Jeden nawet upstrzył mnie swoim nie do końca strawionym posiłkiem,. Ochlaptus jeden.
A może? A może by tak rzucić to wszystko w cholerę? Rzucić i ruszyć w Bieszczady?

fot M.M. vel Kompanion

sobota, 21 października 2017

Kolana

Koła pociągu stukają sennie. Michał milczy. Ja zabijam paplaniem ciszę. Wracamy z Bieszczadów. Na naszych twarzach widać znużenie. Większość czasu w ostatnich dwóch dniach spędziliśmy wędrując. W pierwszy dzień przeszliśmy duży odcinek pasma granicznego aż do schroniska pod Małą Rawką, a dzisiaj przeskoczyliśmy dwie Połoniny. Hm, całkiem sporo. Ale wędrówka powinna być tylko tłem dla przygód. A tych tym razem nie brakowało.

sobota, 14 października 2017

Może morze? Ale co tam robić?


Od roku mieliśmy uzgodnione, że te wakacje spędzimy nad morzem. Od początku maja mieliśmy zarezerwowane noclegi. Można by się spodziewać, że miałem wystarczająco dużo czasu na oswojenie się z faktami. Jednak im bliżej było wyjazdu tym bardziej nachodziła mnie potrzeba marudzenia na nadmorskie wakacje. Moje grymasy szczyt osiągnęły wraz z gorączką podróżną czyli w momencie wyjazdu.

wtorek, 22 sierpnia 2017

Łysica

Podczas ostatniego długiego weekendu udało mi się namówić rodzinę i ojca na wypad w Góry Świętokrzyskie. Sprzyjał temu fakt, że tata mieszka pod Opatowem i ma właściwie góry pod bokiem. A, że jak co roku odwiedzaliśmy go w sierpniu to też żal było nie wykorzystać takiej okazji. Autorytarnie narzuciłem reszcie grupy cel w postaci najwyższego wzniesienia całych Gór, bo jak uwodzić to księżniczki jak kraść to miliony, zaś gdy wspinać się to najwyżej gdzie można.

wtorek, 1 sierpnia 2017

Puszcza Sandomierska na dwóch kółkach

Wraz z moimi dziewczynami w tym roku co i rusz jedziemy gdzieś na rowerową wycieczkę. Do tej pory były to wypady jednodniowe. Ale w planach mieliśmy wycieczkę dwudniową połączoną z biwakiem w namiocie. W międzyczasie dołączyła się do nas koleżanka ze swoim synem. Za jej sprawą mieliśmy także samochodowe wsparcie zapewnione przez jej męża. Dzięki temu mogliśmy część sprzętu wrzucić do bagażnika i zabrać tylko to, co potrzebne. W sumie to także dzięki ich namowom nasz wyjazd wydłużył się do trzech dni.

wtorek, 27 czerwca 2017

Rodzinne rowerowanie

Ostatnie dwa weekendy spędziliśmy w głogowskim lesie na rowerach. Przymierzaliśmy się do tego bardzo długo. Najpierw nie mogliśmy się doczekać dobrej pogody. Później różne obowiązki ograniczały nam czas w dni wolne od pracy. W końcu nie wiedzieliśmy ile będzie wstanie przejechać w ciągu jednego dnia nasza Kaja. Do tej pory jeździła tylko po mieście i nie miała okazji sprawdzić swojej kondycji na dalszej trasie.

sobota, 17 czerwca 2017

26,5 km relaksu czyli spotkanie z Radziejową

Szperałem, szukałem, żeby znaleźć jakieś miejsce z dobrym dojazdem z Rzeszowa. W końcu wyszperałem Radziejową. Początkowo miałem jechać sam, a później przekonałem Michała. Jednak najpierw on się rozchorował, potem ja miałem ograniczony czas ze względu na komunie córki i tak od pomysłu do realizacji zeszło jakieś dwa miesiące. Wreszcie przy okazji mojej wizyty w Jaśle dograliśmy się i ruszyliśmy Michałowym Oplem...

wtorek, 30 maja 2017

Kupiłem sobie nóż

Przez ponad rok prowadzenia tej strony za regułę przyjąłem nie chwalić się nowymi nabytkami. Chciałbym aby sprzęt, w tym o czym piszę był tylko dodatkiem, takim rodzajem przyprawy. Poza tym do tej pory nie czułem potrzeby aby demonstrować nowe zakupy. Ale jak wiadomo od reguł są wyjątki, a i potrzeba czasem może najść człowieka...
Otóż niedawno zadzwoniłem do kolegi i dowiedziałem się, że ów sam wykonał sobie nóż. Właściwie to kupił wykutą fińską głownię ze stali węglowej i obrobił ją oraz oprawił w brzozową rękojeść. Podczas ostatniej wspólnej eskapady miałem okazję go zobaczyć i efekt przeszedł moje najśmielsze wyobrażenia. Spodziewałem się nieporadnego efektu pierwszej próby, a zobaczyłem
coś co sam chciałbym mieć. Gdybym nie wiedział, że Michał sam obrabiał całość to myślałbym, że trzymam w rękach wyrób sklepowy.
Poprosiłem więc o zrobienie drugiego. Okazało się że drugi jest już gotowy i mogę go odkupić, jeżeli mi się spodoba...
W ten oto sposób stałem się właścicielem nowego noża. Tym cenniejszy to zakup, że jest dziełem rąk mojego dobrego kolegi i górskiego kompana Michała. I w sumie to ładna klamra bo w tym roku stuknęło nam dziesięć lat wspólnego wałęsania się po górach i krzakach. Dzięki Wuju.




 Wszystkie zdjęcia za wyjątkiem pierwszego są autorstwa twórcy obu noży.
Mój nabytek to nóż z masywniejszym i krótszym ostrzem.

niedziela, 16 kwietnia 2017

Subiektywnie o niskich butach turystycznych

Gdy zaczynałem chodzić po górach jedynym słusznym wyborem były wysokie buty turystyczne, najlepiej takie wypasione, z pełnym otokiem. W tamtym czasie w sieci spotkałem się parę razy z opiniami, że niski but sprawdza się także w naszych górach. Traktowałem je jednak jako awangardę, jako wyjątek potwierdzający regułę. Lata mijały, ja trwałem w swoim przekonaniu, a awangarda rosła w siłę. Co ciekawe, coraz częściej jej przedstawiciele wybierali buty trailowe. Od kilku lat nikogo nie dziwi, że chodzimy w góry w niskich butach.

sobota, 8 kwietnia 2017

Wędrówki wiosenne czas zacząć


Zrobiło się ciepło, a świat powoli zaczął się zielenić. Narty i rakiety odstawione do piwnicy, bo nadszedł czas na wyjęcie niskich butów z szafy. No dobrze ale gdzie by tu ruszyć? Od dłuższego czasu przymierzałem się do wyjazdu na Pogórze strzyżowskie w okolice Góry Chełm i Barda. Może tam?...

sobota, 25 marca 2017

Biwak w Regietowie

W Wysowej, z autobusu wysiadamy od razu na drodze, którą prowadzi szlak obrany przez nas na początek marszu. Ma on kolor zielony i chcemy nim wejść na Kozie Żebro. Jest już po czternastej i nie możemy marudzić. Sprawnie ogarniamy ekwipunek, dzięki czemu równie sprawnie ruszamy w drogę.

środa, 15 lutego 2017

LAPLAYA Kubek termiczny CARABINER 0,35l

W zeszłym roku doszedłem do wniosku, że potrzebuje zamykanego naczynia na napoje do pracy. Nie zależało mi na szczelnym i izolowanym termicznie kubku. Naczynie powinno było w założeniu chronić zawartość przed rozlaniem w trakcie przenoszenia napoju między kuchnią a gabinetem, w którym pracuję. Będąc w jakimś sklepie sportowym rzuciły mi się w oczy kubki termiczne ze stali nierdzewnej. Szybka konsultacja z żoną i otrzymałem takowy w ramach prezentu z okazji imienin.

Kubek to prosta konstrukcja przypominająca termos. Różni się od niego w zasadzie szerokością wlewu i sposobem zamknięcia.
Ten ostatni element składa się z dwóch części. Zakrętka na kubek, która jednocześnie służy jako ustnik, oraz zakrętka wkręcana do ustnika, która uszczelnia otwory do picia. Na szczycie całości producent pokusił się o uchwyt z uchylnym zamkiem. Działa on na takiej samej zasadzie jak karabinek wspinaczkowy.
Całość jest estetycznie wykonana. Kubek łatwo napełnić i wyczyścić. Sposób wykonania zakrętki i dostęp do ustnika bardzo przypadły mi do gustu. Oparcie tych elementów na zasadzie zwykłego zakręcanego korka może nie jest tak szybkie jak zamknięcie one touch ale za to bardziej niezawodne. Jeden z kubków, który posiadałem, był wyposażony w wciskany korek. Miało to być wygodne i szybkie w korzystaniu. Jednak zamknięcie raz otwarte niechętnie lub wcale się nie zamykało. Tu nie ma mowy o takich perypetiach. Co ważne zakrętka jest szczelna.
Wykonanie zasadniczego naczynia ze stali daje ten komfort, że napój nie zmienia smaku w kontakcie z kubkiem i izolacja termiczna jest o niebo lepsza niż w przypadku naczyń z tworzyw.
No właśnie, jak to jest z izolacją tego naczynia? W moim odczuciu całkiem nieźle. Nie prowadziłem pomiarów z wykorzystaniem termometru laboratoryjnego. Uważam, że byłby to przerost formy nad treścią. W zupełności wystarcza mi, że napój zrobiony w domu gdy kończę go pić pod koniec zmiany nadal jest bardziej niż letni i mnie rozgrzewa. A po dojściu do pracy aby nie parzyć sobie ust odkręcam górną zakrętkę i tak sobie stoi i czeka aby skorzystać z jego zawartości. Często pomiędzy zaparzeniem herbaty a jej całkowitym wypiciem mija około 6 godzin.
Oczywiście z kubka korzystam również podczas wyjazdów. Biorę w nim często dodatkowe picie na dojazd lub w czasie krótkich wypadów pod miasto zabieram go jako jedyny zapas płynów. Niespełna 400 ml to idealna pojemność na parogodzinny szybki wypad do lasu w chłodnej części roku. Tu podobnie kubek zapewnia mi komfort dostępu do ciepłego płynu w terenie. Gdy zaś jedziemy całą rodziną mogę zabrać dla siebie kawę zwykłą lub zbożową, której z kolei nie piją pozostali.

Jeśli chodzi o trwałość to jest dobrze. zużycie zaznacza się głównie w obdrapanej farbie, lekkich wgięciach i osadzie pozostawionym przez napoje. Pierwsze jest wynikiem nie stosowanie się przeze mnie do zaleceń producenta. Parę razy umyłem kubek w zmywarce wbrew instrukcji. Efekt kilka miejsc ze zmytą warstwą lakieru. Wgięcia to wynik upadku kubka z ponad dwóch metrów na twarde podłoże. Nie wpływa to jednak na walory użytkowe kubka. Osad natomiast to normalna oznaka korzystania z termicznych naczyń stalowych. Wszystkie moje termosy noszą na sobie takie zabrudzenie.

Podsumowując całość opinii bez wątpienia muszę stwierdzić, że jestem zadowolony z zakupu i polecam go innym. Zwłaszcza izolacja termiczna i sposób zamykania dla mnie są mocnymi elementami tego produktu.
Z kubka korzystam od kwietnia 2016 minimum pięć dni w tygodniu.

niedziela, 5 lutego 2017

Na sanki do Rymanowa

Pierwszy długi weekend tego roku postanowiliśmy wykorzystać na rodzinny wypad w góry. Jeszcze w grudniu zarezerwowaliśmy pokój w Rymanowie Zdroju i załatwiliśmy opiekę dla naszego czworonoga. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, więc gdy nastał szósty stycznia ruszyliśmy w podróż...

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Cztery nogi i dwie rakiety

-Na Baranie? A rakiety macie?
Dwie.
- Po jednej na każdego? Tam jest ze dwa metry śniegu i nie przetarte. Najdalej chodzili na Mazgalicę. Cztery godziny? Raczej nie dacie rady obrócić. Chyba, że zanocujecie. Ale samochód możecie zostawić.
Mazgalica fot Michał

Słowa właściciela schroniska w Hucie Polańskiej nie napawają optymizmem. Ale nie wygrywa ten kto się boi wojen. Przyjechaliśmy tu wędrować. Jeśli nie dojdziemy na Baranie to trudno. Najwyżej zawrócimy.

niedziela, 29 stycznia 2017

Jack Wolwskin Moab Jam 24- recenzja

Plecak otrzymałem do testów dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora firmy Jack Wolfskin oraz administracji portalu ngt.pl. Pozostawał on w moich rękach przez rok, podczas którego używałem go w trakcie podróży, wędrówek i na co dzień. Łączna liczba dni użycia produktu to 297. Obejmuje ona wszystkie sytuacje w jakich korzystałem z plecaka. Uściślając oprócz wędrówek outdoorowych służył mi on w codziennym noszeniu potrzebnych rzeczy do pracy i podczas podróży i zwiedzania miast takich jak Kraków, Wiedeń czy Warszawa.

niedziela, 22 stycznia 2017

Koniec roku na Grzywackiej

Jak co roku między Świętami a Sylwestrem miałem kilka dni wolnych. Postanowiłem jeden z nich wykorzystać na mały wypad w Beskid Niski. Z kilku pomysłów kołaczących się po głowie padło na Grzywacką Górę. Mam do niej dobrze rozpracowany dojazd i dodatkowo nie musiałem zrywać się w środku nocy, aby na nią dotrzeć.

niedziela, 15 stycznia 2017

Zima na pogórzu

Ostatnio tak się składa, że ciągnie mnie na Pogórze Dynowskie. Poprzedni listopadowy wyjazd i ten obecny to okolice Czarnorzek i Odrzykonia. Tym razem jednak moim celem nie jest Sucha Góra i Prządki ale tereny na zachód od wspomnianych miejscowości. Po raz pierwszy zawitałem tam wczesną wiosną tego roku i od razu chciałem tu wrócić zimą. Wreszcie się udało...