Gdy zaczynałem chodzić po górach jedynym słusznym wyborem były wysokie buty turystyczne, najlepiej takie wypasione, z pełnym otokiem. W tamtym czasie w sieci spotkałem się parę razy z opiniami, że niski but sprawdza się także w naszych górach. Traktowałem je jednak jako awangardę, jako wyjątek potwierdzający regułę. Lata mijały, ja trwałem w swoim przekonaniu, a awangarda rosła w siłę. Co ciekawe, coraz częściej jej przedstawiciele wybierali buty trailowe. Od kilku lat nikogo nie dziwi, że chodzimy w góry w niskich butach.
Oferta producentów sprzętu turystycznego jest bardzo bogata. Uzupełnia ją multum modeli biegowych produkowanych przez firmy niekoniecznie outdoorowe. Na szlakach można więc spotkać pełen przekrój tego typu obuwia. Buty niskie obecnie są wyborem nie tylko na jednodniowe wypady ale także na szlaki długodystansowe.
Oferta producentów sprzętu turystycznego jest bardzo bogata. Uzupełnia ją multum modeli biegowych produkowanych przez firmy niekoniecznie outdoorowe. Na szlakach można więc spotkać pełen przekrój tego typu obuwia. Buty niskie obecnie są wyborem nie tylko na jednodniowe wypady ale także na szlaki długodystansowe.
A ja? Przyznam, że miałem sporo wątpliwości zniechęcających mnie do niskich butów. najważniejsza wśród nich była stabilność. Chodzę dość nieuważnie i obawiałem się tego, że w takich butach szybko skręcę nogę. Martwiła mnie także niewystarczająca ochrona przed wodą i śmieciami, które mogą wpadać do środka w terenie. Zwłaszcza ta pierwsza dla nieuważnego piechura może być przekleństwem. Na myśl o marszu przez pół dnia z mokrymi nogami, wcale nie tryskałem entuzjazmem.
Weryfikacja tych rozterek nastąpiła kilka lat temu. W 2010 wybrałem się z kolegą w Beskid Mały. Było to szybkie wejście na Leskowiec. Z braku butów turystycznych poszedłem w trasę w zwykłych biegowych "najkach". Takich wykonanych ze szmaty i z grubą, szeroką podeszwą. Wróciłem oniemiały. Wygoda takich butów zwaliła mnie z nóg. Szeroka śródpodeszwa była wystarczającym wsparciem dla kostki i nie wymagałem rehabilitacji po powrocie do domu. Dodatkowo buty były tylko nieco przepocone mimo dżdżystego dnia i mimo braku membrany, co zadawało kłam kolejnej obawie.
Ta wycieczka sprawiła, że wymyśliłem sobie mój ideał niskiego buta w teren. Miał być z tkanin syntetycznych, na szerokiej stabilnej śródpodeszwie i z typowym turystycznym bieżnikiem. W tamtym czasie firmy górskie z którymi się zetknąłem nie oferowały tego typu produktów. A buty które w końcu kupiłem nie spełniały moich oczekiwań.
Były To Kaylandy model Crest. Niski but turystyczny wykonany ze skóry zamszowej bez membrany, z oblanym gumą czubkiem i piętą. Miały one specyficznie wykonaną śródpodeszwę. Ta część zwężała się ku górze. Problem jaki z tego wynikał miał związek z jedną z wątpliwości zniechęcających mnie do rezygnacji z pełnych butów. Kaylandy okazały się niestabilne. Tak skonstruowana podeszwa nie dawała dobrego oparcia zwłaszcza pięcie. Przez to często zdarzało się, że w trakcie marszu dochodziło do podwinięcia stopy do wewnątrz. Szczęśliwie nigdy nie skręciłem nogi. Oczywiście zniechęciłem się nieco do niskich butów.
Śledząc internet wreszcie i ja natknąłem się na buty biegowe dedykowane w teren. Model Asices Trail Tambora IV który kupiłem, był prawie całkowicie zgodny z tym co sobie wymyśliłem jako ideał buta do turystyki. Przede wszystkim miał znacznie szerszą śródpodeszwę. Dawało to nadzieje na stabilność jakiej doświadczyłem w przypadku moich starych butów Nike. Zacząłem sprawdzać jak to działa i okazało się, że nie ma róży bez kolców. Buty miały wady wynikające z ich przeznaczenia. Kupiłem model dedykowany raczej w teren nizinny. Jego podeszwa była tak wykonana, że w górach czułem przez nią niemal każdy kamień. Jeśli tych kamieni było niewiele na drodze, buty dawały cudowny komfort. Jednak na odcinkach gęsto usianych rumoszem lub zwyczajnie kamienistych dyskomfort był odczuwalny. Ale byłem blisko dobrego rozwiązania. Tamte trailówki były o niebo lepsze od ciężkich treków z wysoką cholewką i prawie tak samo stabilne jak one, a napewno stabilniejsze od niskich podejściówek, których używałem wcześniej. Właściwie to byłem w stanie przejść spokojnie w nich dwudniowy trekking nie korzystając w ogóle z kijów.
Rok później trafiłem na promocję na buty TNF Hedgehog IV gtx. But w sieci wyglądał na coś pomiędzy klasycznym turystycznym a butem do biegania trailowego. Wykonano je z materiałów syntetycznych, na podeszwie wibram i mięsistej śródpodeszwie nieco szerszej niż cholewka buta. Po paru dniach otworzyłem paczkę z zieloniutkimi Jeżami i pełen nadziei czekałem na pierwszą okazję aby ich użyć.
Użytkowanie nie zawiodło moich nadziei. Po pierwsze buty okazały się bardzo stabilne. Po drugie nie wymagały w ogóle rozchodzenia. Podeszwa miała taką grubość i sztywność, że nie czułem przez nią wszystkich kamieni i jednocześnie nie katowała stopy twardością. A jeśli chodzi o obawy przed wodą to gtx radził sobie nieźle z tą mogącą wnikać przez cholewkę. W efekcie TNF Hedgehog stały się moimi podstawowymi butami w teren od wczesnej wiosny do późnej jesieni.
Jednak nie ma być to pean na cześć firmy TNF. Podobne buty w swej ofercie mają obecnie także inni producenci tacy jak Salewa, Zamberlan, Salomon czy La Sportiva. Ale na podstawie posiadanych przez siebie Hedgehog mogę dokładnie sprecyzować cechy dobrego niskiego buta turystycznego.
Takich butów używam w bardzo zróżnicowanym terenie. Właściwie sprawdzają się one w całych naszych Beskidach. Wygodnie można maszerować w nich zarówno przez fałdy polskich pogórzy jak i wspiąć się na Babią Górę. Nie są im straszne rumosze zaścielające niektóre szlaki Beskidu Wyspowego, a błota Beskidu Niskiego to także ich żywioł. Spokojnie wybieram je na wycieczkę do podmiejskiego lasu. Nie miałem tylko okazji sprawdzić komfortu niskich butów w terenie tatrzańskim.
Krótko podsumowując wszystkie zalety niskich butów, można zebrać je w taką listę:
Dla pełni obrazu trzeba też zasygnalizować braki z jakimi musi liczyć się użytkownik krótkich kamaszy:
Celowo w wadach nie wymieniam gorszej stabilności i ochrony stawu skokowego. Z moich obserwacji wynika, że przy dobrze dobranym bucie stabilność jest porównywalna do butów wysokich, a co za tym idzie i ochrona naszych stawów podobna. Dodatkowo ryzyko skręcenia kostki można zniwelować aktywnością fizyczną taką jak bieganie, które bardzo mocno wzmacnia mięśnie stabilizujące tę okolicę i zmniejsza ryzyko ewentualnych kontuzji w terenie.
No dobrze, ale czy buty wysokie są tak strasznym złem? Ja sam używam ich od późnej jesieni do wczesnej wiosny. Przekładając to stwierdzenie na konkrety to przydają mi się one w warunkach zimowych, gdy potrzebuje dobrej ochrony przed wodą, śniegiem i błotem. Wiem, że są osoby używające niskich butów także w takich warunkach, jednak ja sam nie wyobrażam sobie tego. Może to tylko bariera psychiczna, jednak nie jestem pki co gotowy aby ją przełamać. Wracając do wysokiego obuwia to moim zdaniem jest ono przydatne, nie jestem jednak obecnie tak bardzo zapatrzony w nie jak kiedyś. Przyznam, że z dużą ulgą zmieniam je na niskie gdy zaczyna się odpowiedni na to sezon.
Kończąc ten tekst chce zaznaczyć, że jest on zbiorem moich refleksji na temat doboru niskich butów turystycznych i oparty jest on na moich doświadczeniach. Nie uważam, że wyczerpałem temat i nie chcę by ten wpis był traktowany jako jedyne słuszne spojrzenie na sprawę. Mam cichą nadzieję, że czytelnicy wyciągną przydatne dla siebie wnioski pomocne w przyszłych zakupach i będą mogli poprawić dzięki temu komfort wędrowania. Jeśli chcecie zwrócić na coś moją uwagę co waszym zdaniem jest pominięte a warte opisania, to zapraszam do komentowania. Rzecz jasna czekam także na polemikę.
Weryfikacja tych rozterek nastąpiła kilka lat temu. W 2010 wybrałem się z kolegą w Beskid Mały. Było to szybkie wejście na Leskowiec. Z braku butów turystycznych poszedłem w trasę w zwykłych biegowych "najkach". Takich wykonanych ze szmaty i z grubą, szeroką podeszwą. Wróciłem oniemiały. Wygoda takich butów zwaliła mnie z nóg. Szeroka śródpodeszwa była wystarczającym wsparciem dla kostki i nie wymagałem rehabilitacji po powrocie do domu. Dodatkowo buty były tylko nieco przepocone mimo dżdżystego dnia i mimo braku membrany, co zadawało kłam kolejnej obawie.
Ta wycieczka sprawiła, że wymyśliłem sobie mój ideał niskiego buta w teren. Miał być z tkanin syntetycznych, na szerokiej stabilnej śródpodeszwie i z typowym turystycznym bieżnikiem. W tamtym czasie firmy górskie z którymi się zetknąłem nie oferowały tego typu produktów. A buty które w końcu kupiłem nie spełniały moich oczekiwań.
Kayland Crest |
Śledząc internet wreszcie i ja natknąłem się na buty biegowe dedykowane w teren. Model Asices Trail Tambora IV który kupiłem, był prawie całkowicie zgodny z tym co sobie wymyśliłem jako ideał buta do turystyki. Przede wszystkim miał znacznie szerszą śródpodeszwę. Dawało to nadzieje na stabilność jakiej doświadczyłem w przypadku moich starych butów Nike. Zacząłem sprawdzać jak to działa i okazało się, że nie ma róży bez kolców. Buty miały wady wynikające z ich przeznaczenia. Kupiłem model dedykowany raczej w teren nizinny. Jego podeszwa była tak wykonana, że w górach czułem przez nią niemal każdy kamień. Jeśli tych kamieni było niewiele na drodze, buty dawały cudowny komfort. Jednak na odcinkach gęsto usianych rumoszem lub zwyczajnie kamienistych dyskomfort był odczuwalny. Ale byłem blisko dobrego rozwiązania. Tamte trailówki były o niebo lepsze od ciężkich treków z wysoką cholewką i prawie tak samo stabilne jak one, a napewno stabilniejsze od niskich podejściówek, których używałem wcześniej. Właściwie to byłem w stanie przejść spokojnie w nich dwudniowy trekking nie korzystając w ogóle z kijów.
ASICS Trail Tambora IV |
Użytkowanie nie zawiodło moich nadziei. Po pierwsze buty okazały się bardzo stabilne. Po drugie nie wymagały w ogóle rozchodzenia. Podeszwa miała taką grubość i sztywność, że nie czułem przez nią wszystkich kamieni i jednocześnie nie katowała stopy twardością. A jeśli chodzi o obawy przed wodą to gtx radził sobie nieźle z tą mogącą wnikać przez cholewkę. W efekcie TNF Hedgehog stały się moimi podstawowymi butami w teren od wczesnej wiosny do późnej jesieni.
Jednak nie ma być to pean na cześć firmy TNF. Podobne buty w swej ofercie mają obecnie także inni producenci tacy jak Salewa, Zamberlan, Salomon czy La Sportiva. Ale na podstawie posiadanych przez siebie Hedgehog mogę dokładnie sprecyzować cechy dobrego niskiego buta turystycznego.
- Szeroka śródpodeszwa - Tak jak pisałem powyżej da ona odpowiednią stabilność na nierównym podłożu. Jej szerokość na całym obwodzie powinna być nieco większa niż sama cholewka. Dzięki temu stworzy ona rodzaj stabilnej platformy utrudniającej naszej stopie podwinięcie boczne i przyśrodkowe.
- Pełna podeszwa - Oprócz oczywistej lepszej przyczepności da nam ochronę przed wbijaniem się kamieni w spód naszej własnej stopy. Jest to szczególnie ważne w przypadku śródstopia. W tym miejscu często producenci stosują mniejszą warstwę amortyzującą i ewentualne kamienie mają łatwiejszy dostęp do naszego ciała.
- Odpowiednia sztywność - Dość nieprecyzyjne stwierdzenie. Jednak tu każdy musi sam wypracować odpowiednie rozwiązanie. Inna potrzebna jest na podejście w skały, inna do trekkingu przez Beskidy, a inna w nizinnych lasach. W moim przypadku najlepiej sprawdza się pośrednia między twardym butem podejściowym a delikatnym biegowym. Pierwsza jest zbyt męcząca, a druga zbyt męcząca:) W pierwszym zmęczenie jest skutkiem utrudnionej pracy przez dużą sztywność. W drugim praca stopy jest nadmierna z braku odpowiedniego wsparcia. Tu dodam, że staram się nie przekraczać dwunastu kilogramów jeśli chodzi o dźwigany na grzbiecie plecak.
- Zintegrowany język - zabezpieczy on przed dostawaniem się do wnętrza buta paprochów i innych śmieci. W przypadku butów z membraną da lepsze zabezpieczenie przed wodą.
- Miękka cholewka - dzięki niej but może być bardziej dopasowany i jednocześnie nie będzie uciskał palców w trakcie długiego marszu w dół. Ceną za ten komfort jest obniżona trwałość klejenia podeszwy na czubku buta. Odkształcenia tej okolicy w trakcie ewentualnych uderzeń o kamienie ułatwi oderwanie wywinięcia podeszwy na przodzie.
- Membrana - tu znowu nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Ma ona swoich zwolenników i przeciwników. Z mojego doświadczenia wynika, że nie jest ona jakimś strasznym złem zwłaszcza w niskim obuwiu. Na pewno podnosi odporność na wodę i ogranicza oddychanie, jednak znacznie mniej niż w przypadku butów wysokich. W takich membranowych butach da się spokojnie wędrować podczas trzydziestostopniowych upałów i mieć tylko lekko wilgotne stopy. Wadą membrany jest w mojej opinii jej trwałość zwłaszcza w tak jak powyżej zdefiniowanym bucie. Miękkość cholewki sprawia, że membrana pracuje niezwykle mocno i bardzo szybko ulega rozszczelnieniu. Wtedy przestaje spełniać swoje zasadnicze zadanie i zostajemy tylko z jej wadami w postaci gorszej oddychalności. Ja kupując kolejne buty zrezygnowałem z membrany. Ale każdy powinien sam ocenić czy jest ona niezbędna.
Takich butów używam w bardzo zróżnicowanym terenie. Właściwie sprawdzają się one w całych naszych Beskidach. Wygodnie można maszerować w nich zarówno przez fałdy polskich pogórzy jak i wspiąć się na Babią Górę. Nie są im straszne rumosze zaścielające niektóre szlaki Beskidu Wyspowego, a błota Beskidu Niskiego to także ich żywioł. Spokojnie wybieram je na wycieczkę do podmiejskiego lasu. Nie miałem tylko okazji sprawdzić komfortu niskich butów w terenie tatrzańskim.
TNF Hedgehog IV GTX Bieszczady jesień 2015 r. |
- lekkość
- lepsze dopasowanie
- lepsza wentylacja stopy nawet w butach membranowych
- szybsze wysychanie gdy przemokną
- większy komfort podczas zejść
- wolniejsze męczenie stopy
- duża wszechstronność
Dla pełni obrazu trzeba też zasygnalizować braki z jakimi musi liczyć się użytkownik krótkich kamaszy:
- gorsza ochrona przed wodą i błotem
- szybsze zużywanie membrany gdy nasze buty ją mają
- nabieranie śmieci do wnętrza
- z mojej perspektywy niskie buty nie są całoroczne zaś część modeli wysokich można przy odrobinie samozaparcia używać w taki sposób
Celowo w wadach nie wymieniam gorszej stabilności i ochrony stawu skokowego. Z moich obserwacji wynika, że przy dobrze dobranym bucie stabilność jest porównywalna do butów wysokich, a co za tym idzie i ochrona naszych stawów podobna. Dodatkowo ryzyko skręcenia kostki można zniwelować aktywnością fizyczną taką jak bieganie, które bardzo mocno wzmacnia mięśnie stabilizujące tę okolicę i zmniejsza ryzyko ewentualnych kontuzji w terenie.
No dobrze, ale czy buty wysokie są tak strasznym złem? Ja sam używam ich od późnej jesieni do wczesnej wiosny. Przekładając to stwierdzenie na konkrety to przydają mi się one w warunkach zimowych, gdy potrzebuje dobrej ochrony przed wodą, śniegiem i błotem. Wiem, że są osoby używające niskich butów także w takich warunkach, jednak ja sam nie wyobrażam sobie tego. Może to tylko bariera psychiczna, jednak nie jestem pki co gotowy aby ją przełamać. Wracając do wysokiego obuwia to moim zdaniem jest ono przydatne, nie jestem jednak obecnie tak bardzo zapatrzony w nie jak kiedyś. Przyznam, że z dużą ulgą zmieniam je na niskie gdy zaczyna się odpowiedni na to sezon.
Kończąc ten tekst chce zaznaczyć, że jest on zbiorem moich refleksji na temat doboru niskich butów turystycznych i oparty jest on na moich doświadczeniach. Nie uważam, że wyczerpałem temat i nie chcę by ten wpis był traktowany jako jedyne słuszne spojrzenie na sprawę. Mam cichą nadzieję, że czytelnicy wyciągną przydatne dla siebie wnioski pomocne w przyszłych zakupach i będą mogli poprawić dzięki temu komfort wędrowania. Jeśli chcecie zwrócić na coś moją uwagę co waszym zdaniem jest pominięte a warte opisania, to zapraszam do komentowania. Rzecz jasna czekam także na polemikę.
Super. Widać ze autor popracował nad wpisem i jest praktykiem. Aż dziwi mnie trochę że na chwilę obecną nadal ludzie chodzą w Beskidy w wysokich butach. Może jednak jest w tym sens - jeśli ktoś nie ma kondycji/praktyki w chodzeniu po górach może (wcale nie jestem tego pewny) wysokie buty lepiej zabezpieczają przed skręceniem stawu ?
OdpowiedzUsuńPzdr
Dzięki.
UsuńMyślę, że sprawa nie jest tak prosta i oczywista. Jedni będą chodzili w pełnych butach bo ktoś im powiedział, że tak trzeba. Przecież idziecie w góry. Tam tylko w wysokich trepach. Drudzy wywodzący się ze starej szkoły są tak przyzwyczajeni do tego typu sprzętu, że ciężko im się przestawić i spróbować czegoś nowego. Jeszcze inni będą nosili duże, ciężkie plecaki i oni będą potrzebowali solidnego wsparcia ze strony obuwia. A jeszcze inni z racji starych kontuzji wolą nie ryzykować przygody z półbutami.
Poza tym wysokie buty wcale nie muszą oznaczać ciężkie. Coraz więcej modeli dedykowanych na ciepły sezon oscyluje w okolicy 400/ 500 g za połowę pary w rozmiarze 42. Sam zwróciłem uwagę w sieci na kilka propozycji Boreala o wysokości mid. Jednak zawsze to gorsza wentylacja niż w niskich butach.
Ja również korzystam z butów niskich, gdy tylko warunki na to pozwalają. Wygoda jest nieporównywalnie większa niż w przypadku butów wysokich, a jak ma się lekki plecak, to niskie buty są najlepsze dla mnie. Nogi mi się w nich mniej męczą podczas długich marszów i mogę więcej przejść nie odczuwając dyskomfortu na stopach.
OdpowiedzUsuńDo tej pory używałem tylko niskich butów bez membrany, chociaż teraz muszę kupić nowy model i zastanawiam się, czy nie spróbować membranowej wersji. Ale właśnie, obawiam się tego, że membrana zdechnie dosyć szybko i pozostanie po niej tylko gorsza oddychalność.
A jakich butów szukasz? Ze skóry? Czy czegoś z syntetyku? Jeśli chcesz buty niskie i sztywne ze skóry to membrana powinna być dość trwała. Jednak jeśli szukasz buta raczej mocno pracującego w śródstopiu to szybko popęka i woda będzie cieknąć a but raczej nie wyschnie w czasie marszu na stopie. Z tym potem nie jest tak tragicznie bo w niskim bucie mnóstwo wilgoci wychodzi po skarpecie. Dobrze to można zaobserwować nawet w wysokich butach gdy ma się krótkie portki. Znacznie mniej potu zostaje w bucie. A gdy ma się półbuty to nawet długie portki i membrana nie jest taką zaporą. Problem jest wtedy gdy już naleje się wody do środka bo lekkie biegówki są wstanie wyschnąć w marszu ale nie gdy mają membranę.
UsuńZ moich doświadczeń nie GTX ale Sympatex jest znacznie trwalszy w niskich butach. Z dostępnych u nas marek Boreal używa tej membrany.
Już od dwóch lat rozważam zakup butów podejściowych, ale cały czas obawiam się stabilizacji. Jestem wysoką osobą, przez co i z koordynacją u mnie trochę gorzej niż u niskich osób. Chodzę w wysokich butach i czasem postawię stopę tak, że tylko dzięki wysokiej cholewie obywa się bez kontuzji. Z drugiej strony doskwiera mi ciężar butów wysokich i spora potliwość stopy.
OdpowiedzUsuńTeraz tak czytając ten wpis myślę, że czas najwyższy udać się do sklepu, by przymierzyć kilka modeli. Zobaczyć jak stopa czuje się w takim bucie. Kto wie, może dzięki Tobie jakiś producent na mnie w końcu zarobi :)
Jeśli obawiasz się o stabilność to kieruj się tym co napisałem odnośnie śródpodeszwy. Nie powinna ona być w żadnym wypadku węższa niż sama cholewka. A najlepiej aby wręcz była nieco szersza.
UsuńOwocnych poszukiwań.