Przez ponad rok prowadzenia tej strony za regułę przyjąłem nie chwalić się nowymi nabytkami. Chciałbym aby sprzęt, w tym o czym piszę był tylko dodatkiem, takim rodzajem przyprawy. Poza tym do tej pory nie czułem potrzeby aby demonstrować nowe zakupy. Ale jak wiadomo od reguł są wyjątki, a i potrzeba czasem może najść człowieka...
Otóż niedawno zadzwoniłem do kolegi i dowiedziałem się, że ów sam wykonał sobie nóż. Właściwie to kupił wykutą fińską głownię ze stali węglowej i obrobił ją oraz oprawił w brzozową rękojeść. Podczas ostatniej wspólnej eskapady miałem okazję go zobaczyć i efekt przeszedł moje najśmielsze wyobrażenia. Spodziewałem się nieporadnego efektu pierwszej próby, a zobaczyłem
coś co sam chciałbym mieć. Gdybym nie wiedział, że Michał sam obrabiał całość to myślałbym, że trzymam w rękach wyrób sklepowy.
Poprosiłem więc o zrobienie drugiego. Okazało się że drugi jest już gotowy i mogę go odkupić, jeżeli mi się spodoba...
Poprosiłem więc o zrobienie drugiego. Okazało się że drugi jest już gotowy i mogę go odkupić, jeżeli mi się spodoba...
W ten oto sposób stałem się właścicielem nowego noża. Tym cenniejszy to zakup, że jest dziełem rąk mojego dobrego kolegi i górskiego kompana Michała. I w sumie to ładna klamra bo w tym roku stuknęło nam dziesięć lat wspólnego wałęsania się po górach i krzakach. Dzięki Wuju.
Wszystkie zdjęcia za wyjątkiem pierwszego są autorstwa twórcy obu noży.
Mój nabytek to nóż z masywniejszym i krótszym ostrzem.
Wszystkie zdjęcia za wyjątkiem pierwszego są autorstwa twórcy obu noży.
Mój nabytek to nóż z masywniejszym i krótszym ostrzem.
Barsusie!
OdpowiedzUsuńZ nożami zawsze miałem problem. W "czasach harcerskich" nóż zawsze był. Potem to już raczej "szwajcary". Ale jakiś czas temu temat u mnie wrócił. Nie zawsze "szwajcar" wystarczy na biwaku, gdzie jest np. ognisko. U mnie teraz to Mora, i czasem trafia do plecaka.
Ja właściwie nie odczuwam jakiejś predylekcji względem noży. Ten urzekł mnie głównie tym, że to ręczna robota a co za tym idzie niepowtarzalna. Dodatkowo to pierwsze dwa noże wykonane przez kolegę i od razu tak dopieszczone. Jestem pełen uznania dla jego zdolności manualnych.
UsuńDodatkowo te egzemplarze ważą w okolicy 100 g. Nie pamiętam teraz dokładnie. Mój jest cięższy o jakieś 10 g od noża kolegi. A jakby nie było jest to nóż dużo trwalszy od scyzoryka, którego słabym punktem jest zawias. Mój lekki nóż składany waży 85 g a tu mamy jakieś 40 g więcej. Chyba warto tyle nieść aby zyskać na niezawodności?
Na pewno do takich podstawowych prac nóż składany będzie wygodniejszy. Ale - jak w grę wchodzi krojenie chleba mały "szwajcar" ma zbyt krótkie ostrze. Wtedy w grę wchodzi "większy brat". Tego zabieram na rodzinne wyjazdy. Natomiast nóż ze stała głownią jedzie wtedy kiedy jest perspektywa ogniska. Do batonowania, do prac przy rozpaleniu.
OdpowiedzUsuńW zeszłe wakacje nudząc się wyciągnąłem "starego" składanego Opinela #10. Po poczyszczeniu, potraktowaniu papierem ściernym i olejowaniu odzyskała wygląd. Taka Mora #2 po analogicznych pracach też staje się ładniejsza. Ale rękojeść z brzozy ma niezaprzeczalny urok, większy od jednego kawałka drewna. A kiedy jest zrobiona przez przyjaciela to już zahacza o braterstwo krwi jak u Marka Twaina albo Curwooda ...
Ładnie i zgrabnie podsumowane. Faktycznie coś jest na rzeczy z tym braterstwem...
Usuń