Nie zgadzam się na kopiowanie treści i zdjęć w całości i/lub we fragmentach, jak i na komercyjne używanie całości bądź fragmentów strony.

wtorek, 30 maja 2017

Kupiłem sobie nóż

Przez ponad rok prowadzenia tej strony za regułę przyjąłem nie chwalić się nowymi nabytkami. Chciałbym aby sprzęt, w tym o czym piszę był tylko dodatkiem, takim rodzajem przyprawy. Poza tym do tej pory nie czułem potrzeby aby demonstrować nowe zakupy. Ale jak wiadomo od reguł są wyjątki, a i potrzeba czasem może najść człowieka...
Otóż niedawno zadzwoniłem do kolegi i dowiedziałem się, że ów sam wykonał sobie nóż. Właściwie to kupił wykutą fińską głownię ze stali węglowej i obrobił ją oraz oprawił w brzozową rękojeść. Podczas ostatniej wspólnej eskapady miałem okazję go zobaczyć i efekt przeszedł moje najśmielsze wyobrażenia. Spodziewałem się nieporadnego efektu pierwszej próby, a zobaczyłem
coś co sam chciałbym mieć. Gdybym nie wiedział, że Michał sam obrabiał całość to myślałbym, że trzymam w rękach wyrób sklepowy.
Poprosiłem więc o zrobienie drugiego. Okazało się że drugi jest już gotowy i mogę go odkupić, jeżeli mi się spodoba...
W ten oto sposób stałem się właścicielem nowego noża. Tym cenniejszy to zakup, że jest dziełem rąk mojego dobrego kolegi i górskiego kompana Michała. I w sumie to ładna klamra bo w tym roku stuknęło nam dziesięć lat wspólnego wałęsania się po górach i krzakach. Dzięki Wuju.




 Wszystkie zdjęcia za wyjątkiem pierwszego są autorstwa twórcy obu noży.
Mój nabytek to nóż z masywniejszym i krótszym ostrzem.

4 komentarze:

  1. Barsusie!
    Z nożami zawsze miałem problem. W "czasach harcerskich" nóż zawsze był. Potem to już raczej "szwajcary". Ale jakiś czas temu temat u mnie wrócił. Nie zawsze "szwajcar" wystarczy na biwaku, gdzie jest np. ognisko. U mnie teraz to Mora, i czasem trafia do plecaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właściwie nie odczuwam jakiejś predylekcji względem noży. Ten urzekł mnie głównie tym, że to ręczna robota a co za tym idzie niepowtarzalna. Dodatkowo to pierwsze dwa noże wykonane przez kolegę i od razu tak dopieszczone. Jestem pełen uznania dla jego zdolności manualnych.
      Dodatkowo te egzemplarze ważą w okolicy 100 g. Nie pamiętam teraz dokładnie. Mój jest cięższy o jakieś 10 g od noża kolegi. A jakby nie było jest to nóż dużo trwalszy od scyzoryka, którego słabym punktem jest zawias. Mój lekki nóż składany waży 85 g a tu mamy jakieś 40 g więcej. Chyba warto tyle nieść aby zyskać na niezawodności?

      Usuń
  2. Na pewno do takich podstawowych prac nóż składany będzie wygodniejszy. Ale - jak w grę wchodzi krojenie chleba mały "szwajcar" ma zbyt krótkie ostrze. Wtedy w grę wchodzi "większy brat". Tego zabieram na rodzinne wyjazdy. Natomiast nóż ze stała głownią jedzie wtedy kiedy jest perspektywa ogniska. Do batonowania, do prac przy rozpaleniu.
    W zeszłe wakacje nudząc się wyciągnąłem "starego" składanego Opinela #10. Po poczyszczeniu, potraktowaniu papierem ściernym i olejowaniu odzyskała wygląd. Taka Mora #2 po analogicznych pracach też staje się ładniejsza. Ale rękojeść z brzozy ma niezaprzeczalny urok, większy od jednego kawałka drewna. A kiedy jest zrobiona przez przyjaciela to już zahacza o braterstwo krwi jak u Marka Twaina albo Curwooda ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnie i zgrabnie podsumowane. Faktycznie coś jest na rzeczy z tym braterstwem...

      Usuń